Choć tytuł posta może wydać się złowieszczy nic złego za nim się nie kryje :) Za półtora tygodnia wyruszam na Litwę, konkretnie do Wilna, a miejscem docelowym jest cmentarz na Rossie. Cóż można robić na cmentarzu?, a w zasadzie na ich zespole i to przez 2 tygodnie?! A no, jak na porządnego historyka sztuki przystało - inwentaryzować :D opisywać, mierzyć, fotografować.
Natomiast po powrocie wszystko, to umieścić na kartach inwentaryzacyjnych (z tego wszystkiego to najgorsza robota, żmudna i siedząca). Zdarzyło mi się już kiedyś uczestniczyć w takich akcjach na ukraińskim Podolu. Zapewne spytacie, a na co takie działania? Na Ukrainie poszukiwaliśmy starych, polskich cmentarzy i nagrobków by upamiętnić i udokumentować, że gdzieś w tamtych rejonach żyli Polacy, może ktoś, kiedyś będzie szukał swoich korzeni i zajrzy do Wspólnoty Polskiej i naszych kart. Wtedy nie raz przedzieraliśmy się przez gąszcze roślin i krzewów różanych, które przez lata stały się skuteczną zaporą dla ciekawskich.
Na Rossie sytuacja przedstawia się trochę lepiej choć ogrom pracy, jaka nas czeka może z lekka przerazić. Niezależnie czy słońce, czy deszcz trzeba stawić się na miejscu i opisywać.
Chyba jednak warto poświęcić na to czas z kilku względów. Po pierwsze upamiętnienie tego co było i tego co jest. Z punktu widzenia bardziej egoistycznego możliwość odwiedzenia Wilna na koszt uczelni ( w końcu w weekendy się nie pracuje :D ... no i jakby nie było taki mały powrót do lat studenckich :)
Może ktoś z Was był kiedyś w Wilnie i poleca jakieś miejsca godne odwiedzenia, żeby te weekendy dobrze wykorzystać?
Trzymajcie się ciepło (lub z klimatyzacją :D