Quantcast
Channel: Sztuk Kilka
Viewing all 189 articles
Browse latest View live

Biblioteka Kamieni odc. 14 - Diament

$
0
0
Fiu...fiu... ale czasu upłynęło od ostatniego odcinka Biblioteki Kamieni! Niech mi ktoś wytłumaczy, jak to możliwe, czy to jakieś zagięcie czasoprzestrzeni, czy tylko ja nie łapię upływu czasu, a raczej jego nadświetlnej prędkości? Cóż, czas to podobno zupełnie inny wymiar, trudny do ogarnięcia... może lepiej wrócę do bardziej przyziemnych spraw albo raczej podziemnych, gdzie dzięki procesom geologicznym zwykły węgiel zmienił się w najcenniejszy kamień na świecie - DIAMENT.



DIAMENTY SĄ WIECZNE


Podobno diamenty, to najlepsi przyjaciele kobiety, jak niegdyś śpiewała Marilyn Monroe w filmie "Mężczyźni wolą blondynki". Ja tam wolę na przykład takich puchatych przyjaciół, od gryzoni, po koty, które namiętnie na nie polują.. ku mojemu ubolewaniu. 

Nigdy nie pałałam miłością do kamieni szlachetnych, fasetowanych i o transparentnych barwach, zbytnio kojarzyły mi się ze szkiełkami. Co prawda, muszę przyznać, że gdy w moje ręce trafiły prawdziwe diamenty i to te kolorowe, to z lekka me serce zabiło, szczególnie gdy zobaczyłam je w powiększeniu na zdjęciach. A wszystko to za sprawą Kasi ze SKARBÓW NATURY, która po raz kolejny powierzyła mi swoje kamyczki w celu opracowania materiałów do Magazynu Skarbów Natury. Powstały już trzy numery periodyku, jeśli jeszcze ich nie widziałyście, kliknijcie w zdjęcie, a ono przeniesie Was w magiczne miejsce, gdzie znajdziecie całą masę ciekawych informacji z biżuteryjnego świata, rozluźniające grafiki do kolorowania, tutoriale z różnych technik i porady biznesowe, no i oczywiście małe co nieco ode mnie, o kamykach  :D


WĘGIEL - DIAMENT - BRYLANT

Historia diamentów nie sięga tak daleko, jak na przykład TURKUSÓW, ale obfituje w niesamowite opowieści i zwroty akcji, a to ze względu na wartość tego minerału... i chciwość ludzką. Stał się bohaterem wielu historii, nawet tych filmowych, jak w "Krwawym diamencie". Kto by pomyślał, że można oszaleć na punkcie kawałka...węgla, który pod wpływem procesów, jakie zachodziły w ziemi przez tysiące lat stał się przezroczystym i najtwardszym na świecie kamieniem.



Czas na trochę faktów z życia diamentów :)

HISTORIA / WIERZENIA:

Nazwa pochodzi od greckiego słowa „adamas” – znaczącego „niezwyciężony”.

Diamenty znano w Indiach już ponad 2300 lat temu, jednak nie szlifowano ich wtedy, gdyż obawiano się, że stracą swą moc.

Rzymski uczony Pliniusz Starszy odnotował w I w. n.e. istnienie diamentów, ale Rzymianie nie potrafili jeszcze ich obrabiać, dlatego nie były dla nich zbyt cenne.

W XIV wiecznej Europie zaczęto szlifować diamenty w różne formy, natomiast w XVII w. obmyślono szlif brylantowy, który udoskonalono w 1919 roku.

W XVIII wieku znano tylko diamenty z Indii. W 1728 r. odkryto złoża w Brazylii, następnie w 1866 roku znaleziono w Afryce Południowej złoża powstałe w skutek wyniesienia magmy w kierunku powierzchni ziemi, czyli dzięki erupcji wulkanów. Kimberley w Transwalu jest obecnie głównym miejscem wydobycia diamentów.

Klejnotom z diamentami i brylantami przypisywano właściwości terapeutyczne i magiczne. W dawnych Indiach stosowano diamentowy proszek do leczenia trądu, gruźlicy, schizofrenii, czy cukrzycy.

W 1955 roku po raz pierwszy wyprodukowano syntetyczne diamenty, obecnie szeroko wykorzystywane w przemyśle.



OD DIAMENTU DO BRYLANTU:

W trakcie szlifowania diamenty tracą ponad połowę swojej wagi, wszystko po to by uzyskać idealny szlif. 

Przy wycenie diamentów gemmolodzy kierują się ZASADĄ CZTERECH C: Carat (masa), Color (barwa), Clarity (przejrzystość / czystość), Cut (cięcie / szlif).

Diamenty zawsze szlifuje się w fasetki, aby ujawnić grę światła. Klasyczną formę szlifu diamentów określamy „szlifem brylantowym”, który został opracowany specjalnie do diamentów, aby wydobyć ich tzw. „ogień”, czyli migotliwość i blask. 

Brylanty– diamenty o szlifie brylantowym (58 fasetek o odpowiedniej proporcji)

Barwa– diamenty występują w bardzo wielu kolorach, inne barwy: żółta, brunatna, różowa, zielonkawa, niebieska, szara, czarna.

Kolorowe diamenty nazywane są fantazyjnymi i są wysoko cenione, szczególnie poszukiwane są rzadko występujące krwistoczerwone egzemplarze.

Najwięcej fantazyjnych diamentów wydobywa się w Australii

Obecnie często do cięcia i szlifowania stosuje się techniki laserowe, choć oczywiście nadal istnieją ręczne szlifiernie kamieni.

Wagę kamieni szlachetnych podaje się w karatach. Wartość 1 karata u standaryzowano w 1907 roku. I tak 1 karat = 0,2 grama (200 miligramów).

Karat– określenie prawdopodobnie pochodzi od greckiego słowa „keration”, oznaczającego nasienie szarańczynu (niegdyś tych nasion używano do ważenia szlachetnych kamieni).


WYDOBYCIE / GEOLOGIA:

Diamenty są jednocześnie najtwardszą substancją, występującą w przyrodzie i najcenniejszym kamieniem szlachetnym.

Większość diamentów tworzy się na głębokości 80 – 150 kilometrów w głąb skorupy ziemskiej.

W przeszłości większość diamentów znajdowano w złożach aluwialnych (żwir rzeczny i morski).

Okazy o wartości jubilerskiej stanowią mniej niż 25 % wydobywanych diamentów. Pozostałe określamy diamentami przemysłowymi– wykorzystywanymi, jako materiał szlifierski, do wyrobu urządzeń do cięcia i wiercenia.

Najwyższa twardość diamentów odróżnia je od wszystkich innych przezroczystych minerałów.

Diament, tak jak grafit składa się z czystego węgla, mimo że jest niezwykle twardy, jednocześnie jest wrażliwy na uderzenia, które łatwo prowadzą do wyszczerbień kamieni.


SŁAWNE DIAMENTY:

Największym odkrytym diamentem jest Cullinan, który przed oszlifowaniem ważył 3106 karatów (ok. 620 gram), wydobyto go w 1905 roku w RPA i pocięto na 9 dużych brylantów i 96 mniejszych kamieni. Największy z brylantów to Cullinan I zwany Wielką Gwiazdą Afryki ( 530 karatów), zdobiący brytyjskie berło królewskie. Natomiast Cullinan II (317 karatów) znajduje się w brytyjskiej koronie.

Do sławnych brylantów należy także Hope  (45,52 karata) o niebieskim zabarwieniu.

Największy diament w Polsce, to czarny okaz zdobiący puszkę św. Stanisława (1504 r.) eksponowaną w skarbcu wawelskim.

CIEKAWOSTKA: Ponieważ diament, to czysty węgiel można go spalić w wysokiej temperaturze, na co w 1675 r. wpadł Isaac Newton.

BIBLIOGRAFIA:
oOldershaw Cally, Ilustrowany Atlas Klejnotów i Kamieni Szlachetnych, Warszawa 2008.
oHochleitner Rupert, Minerały, kamienie szlachetne, skały, Warszawa 2010.
oDzikowska Elżbieta, Biżuteria Świata, Pelplin 2014.
oInformacje z cyklu wykładów prowadzonych w ramach Zawodowego Kursu Kwalifikacyjnego w zawodzie Złotnik – Jubiler, Warszawa 2012 – 2013. 

Czy wśród moich czytelniczek znajduje się jakaś fanka diamentów i biżuterii z nimi? Może posiadacie w swoich zbiorach, jakieś cenne nabytki z tym kamieniem... a może stworzyłyście coś same?

Trzymajcie się ciepło i słonecznie!


SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

***********************************************************

Podróże Śladami Rzemiosła - Cudze chwalicie, a swego nie znacie, czyli biżuteria etniczna z.. Torunia :)

$
0
0
...a konkretnie ze zbiorów, znajdujących się w Muzeum Podróżników im. Tony'ego Halika :) Dawno nie ciągałam Was śladami moich podróży, do tej pory wspólnie mogliśmy przejść się po MUZEUM BIŻUTERII w Pforzheim... i ta historia jeszcze się nie zakończyła. Za to jeśli chcielibyście "zwiedzić" je w korespondencyjnym skrócie, to zapraszam Was na stronę Fundacji Niezła Sztuka, gdzie ukazał się mój gościnny artykuł ZŁOTNICZA MAESTRIA W zasadzie dzisiejszy post częściowo powstaje właśnie dzięki owej fundacji, ale o tym będzie za chwilkę...



BLASK ORIENTU W PROMIENIACH SŁOŃCA


Uff... jak gorąco, ufff... jak grzeje słonko. Tak właśnie było podczas dwóch dni spędzonych w Toruniu. Żar lał się z nieba, a ja dziarsko przemierzałam brukowane uliczki, by dotrzeć do jedynego w swoim rodzaju muzeum, ukrytego w kamieniczkach pewnej pierzei, tuż przy Rynku Starego Miasta. Już od kilku miesięcy nosiłam się z zamiarem odwiedzenia owej placówki, której zbiory regularnie są zasilane przez podarunki od podróżniczki Elżbiety Dzikowskiej



Los chciał, a może jakieś inne zrządzenie, że niedawno zaczęłam współprace z wcześniej wspomnianą fundacją. Dwie zwariowane dziewczyny stworzyły miejsce, gdzie każdy maniak sztuki znajdzie coś dla siebie, ciekawe artykuły, opisy miejsc i tajemnice, które skrywa w sobie sztuka, dodam że jest to NIEZŁA SZTUKA! Do tego jeśli ktoś ma już trochę własnej wiedzy, może się nią dzielić z innymi, taka też była moja przesłanka, gdy zgłosiłam się do Dany i Asi z zapytaniem, czy i ja mogłabym coś naskrobać na ich portal :) 

Tak się szczęśliwie złożyło, że dziewczyny rozpoczęły współpracę z PKP Intercity, które ufundowały przejazdy pociągiem w wiele ciekawych miejsc, a na bazie tych podróży powstał cykl wpisów "Kolej na sztukę". Za swoje miejsce docelowe wybrałam Toruń i postanowiłam odczarować to miasto, w którym byłam na tak wielu szkolnych wycieczkach, ciągle chodząc tymi samymi szlakami... Jeśli chcecie wiedzieć więcej, co polecam w Toruniu, to zerknijcie do mojego artykułu: Nie tylko Kopernik i piernik...

A teraz wracamy do dalekich krajów, które mamy na wyciągnięcie ręki :)


DALEKIE PODRÓŻE


Wśród zbio­rów pla­cówki znaj­dziemy pamiątki z podróży po odle­głych zakąt­kach Ameryki Południowej, Azji czy Afryki, dowiemy się także tro­chę o naj­sław­niej­szych podróż­ni­kach sprzed wie­ków oraz Polakach, któ­rzy trud­nili się tą pasją. Zanim przejdę do samej biżuterii oraz ozdób chciałam pokazać Wam kilka ujęć z wnętrza muzeum.


Przemieszanie kształtów i motywów z różnych stron świata, stare zdjęcia, grafiki i orientalne stroje, to wszystko misternie ułożone w dwóch kamieniczkach. Oczywiście mnie najbardziej ciągnęło do biżuterii i choć inne eksponaty oglądałam z ciekawością, to jednak co innego krążyło mi po głowie... wspięłam się po schodach do najwyżej położonej sali, a tam... ani widu, ani słychu... Z przestrachem pomyślałam, że w Gdańsku właśnie trwa wystawa zbiorów Pani Elżbiety, czyżby wszystko tam wyjechało! Cóż, to by była za strata! Na szczęście nim zdążyłam zasięgnąć języka Pani z obsługi wskazała mi kolejne schodki, tym razem prowadzące do krainy koralików, srebra i piór.... mrrrr :)


W oszklo­nych wnę­kach mogłam podzi­wiać moc naszyj­ni­ków pocho­dzą­cych z wielu kul­tur. Połączenie sre­bra i natu­ral­nych kamieni, ale także ozdoby two­rzone z bar­dziej pospo­li­tych mate­ria­łów pochodzenia naturalnego. Gdzie nie gdzie odnalazłam także emalię i technikę grawerowania, przeważają kolory ziemi przeplatane odcieniami czerwieni i turkusu. W dużych prze­szklo­nych prze­strze­niach umiesz­czono naj­więk­sze ele­menty stro­jów i zesta­wiono ze zdję­ciami rodo­wi­tych miesz­kań­ców ubra­nych w owe odzie­nia. Wśród tych kompozycji uważne oko z pewnością wyhaczy przecudne egzemplarze naszyjników z turkusami czy plecionych bransolet. Swą misternością i wielkością zadziwiają także regionalne nakrycia głowy.



Podobno głupi zawsze ma szczęście :) tym razem miałam i ja! W dniu mojej wizyty (prawie przypadkiem) trafiłam na wernisaż wystawy fotografii i biżuterii - "Etiopia: Plemiona z doliny Omo", którą otworzyła sama donatorka, czyli Elżbieta Dzikowska. Klimat był iście Afrykański, zebrało się tylu gości, że klimatyzacja nie nadążała z chłodzeniem, jednak nie przeszkadzało mi to w podziwianiu ozdób stworzonych głównie z prostych i łatwo dostępnych materiałów, takich jak muszle, kości czy skóra zwie­rząt. Z takich ele­men­tów Etiopczycy two­rzą deko­ra­cje ciała, przy­ozda­biają się nimi zarówno kobiety, jak i męż­czyźni. Często ozdoby te okre­ślają przy­na­leż­ność spo­łeczną lub sta­tus noszą­cego. Dodam jeszcze, że wystawa trwa do 11 września 2016, więc jeszcze macie chwilkę, by się na nią wybrać!




Gdyby ktoś z Was był ciekawy pochodzenia przedmiotów, które przedstawiłam na fotografiach niech śmiało pisze. Ze względu na zastosowanie kolaży ich podpisywanie mijało się z celem :)

To jak, planujecie już wycieczkę do Torunia? Mam nadzieję, że ten wpis zachęci Was do krótkiego wypadu, jakby ktoś chciał to nawet mogę polecić nocleg blisko starówki, acz w spokojnym miejscu :)

Trzymajcie się ciepło i słonecznie!


SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

***********************************************************

Odkryj tajemnicę Szmaragdowego Sekretu :)

$
0
0
Lubicie słuchać historii zamkniętych w przedmiotach? Zawsze, gdy patrzę na jakiś wiekowy budynek lub rzeczy sprzed lat, zastanawiam się nad ich historią. Dla kogo powstały, jaki był ich żywot, ile razy zmieniały właściciela, czy odbyły dalekie podróże (to może zdarzyć się nawet budynkom :) ), czy przypadkiem ich wygląd nie zmienił się przez te lata, tak jak i my się zmieniamy? A co jeśli już na samym początku twórca lub zleceniodawca chciał ukryć w danym obiekcie jakieś głębsze sensy? Ach, tyle pytań i jeszcze więcej odpowiedzi, szczególnie fascynuje mnie: co będzie działo się z moimi wytworami, jakie uczucia wzbudzą w swoich właścicielach i jak daleko zawędrują. Takie przygody przedmiotów są niesamowite, bo opowiadają także o ich właścicielach. Tym razem historia zaczyna się od pewnej Idy, która właśnie skończyła pierwszy miesiąc swojego życia...



KRÓTKIE DZIEJE SEKRETNIKA

Pukiel włosów, skrawek tkaniny, a może mikro list... takie skarby skrywały sekretniki sprzed setek lat, szczególnie popularne było zamykanie w biżuterii włosów ukochanej osoby lub bliskich, którzy odeszli z tego świata. Biżuteria nieraz niosła ze sobą głębsze znaczenie, wizerunek wzorowany na antycznych mitach stawał się alegorią miłości albo wiecznej przyjaźni. Malunek oka ujęty w formę broszki miał przywoływać sercu najbliższą osobę, a kamień odpowiednio dobrany do znaku zodiaku przynosić szczęście i chronić przed złem. Niesamowite, jak zmienia się sens biżuterii, gdy zdamy sobie sprawę, jakie miała nieść przesłanie.

Dziś nie chcę dzielić się tylko technicznymi aspektami powstawania wisiora, ale także jego głębszym znaczeniem. Wracając do naszej małej bohaterki, ona jeszcze nie wie, że ów sekretnik należy do niej. Ba! ona nie zdaje sobie sprawy z istnienia pojęcia "moje" i... babcia, która odgrywa tu równie istotną rolę.


Wyczekana, wyśniona, wymarzona Ida przyszła na świat po wielu staraniach, dała szczęście całemu gronu dorosłych ludzi, promyk radości. Takie wydarzenie trzeba uczcić, postanowiła babcia i do tego celu zaprzęgła moje zdolności i wyobraźnię. 

Cóż lubią małe dziewczynki, co polubi także dorosła kobieta, pomyślała Marta i wróciła myślami do swoich dziecięcych lat, gdy zbierała wszystkie różności tego świata; zaschnięty kwiatek, skrawek tkaniny, ładne zdjęcie z gazety... A co pozostało w niej z tego dziecka do dziś... sentyment do artefaktów przeszłości. Idąc tym tropem postanowiłam wykonać sekretnik - butonierkę, w którym przyszła właścicielka lub jej bliscy mogą zamknąć fragment z jej przeszłości.


SZMARAGDOWY SEKRET

To jednak nie miał być zwykły, otwierany wisiorek, chciałam nadać mu rys personalizacji, jednocześnie omijając sztampowe wybijanie inicjałów lub wycinanie imienia. Zatem rozpoczęłam poszukiwania ciekawszych motywów i tak zabrnęłam w symbolikę imienia i połączonych z nim kamieni, roślin i żywiołów. 
Na powyższym zdjęciu widzicie interpretację dwóch żywiołów: powietrza i ognia, które przedstawiłam w formie ażurowych prześwitów, oczywiście wycinanie mogłam rozpocząć dopiero po ukształtowaniu owalu, a kto mi powie dlaczego? Co by się stało z naszym wyciętym wzorem, gdybym zaczęła tłuc go młotkiem, aby nabrał krągłości? Mogłabym go robić od nowa, najdelikatniejsze połączenia zerwałyby się, a rysunek został zniekształcony. Zatem na płasko rysikiem odrysowałam wzór, następnie nadałam blasze wypukły kształt i wywierciłam otwory pod wycinankę.


Druga połowa pozostała gładka, bo na niej zaplanowałam wypukły wzór z liśćmi kasztanowca, ten element szczególnie przypadł mi do gustu, bo kojarzy mi się z dzieciństwem i drzewem rosnącym przed moim domem :) Tak się akurat złożyło, że ten gatunek jest szczęśliwą rośliną przypisaną do imienia Ida, tak samo jak szlachetny szmaragd (niedługo o tym kamyku powstanie odcinek BIBLIOTEKI KAMIENI). 
Ze spraw technicznych powiem Wam pewną tajemnicę... ale żem się umęczyła przy łączeniu połówek i rurki! No dobrze, tragedii nie było, ale wyrównywanie owali nie należało do najłatwiejszych i późniejsze lutowanie także. Na szczęście dzięki ażurom łatwiej poszło mi nagrzewanie obu części, a i bindrut był mi pomocny (specjalny, stalowy drucik do związywania elementów). Chyba najtrudniejsze było spasowanie rurki i połówek, by nie została jakaś dodatkowa dziura :)


Wiadomo, że po lutowaniu wszystko trzeba dobrze wykwasić, więc w przerwach od płomienia zajmowałam się wycinaniem, młotkowaniem i nakrętką do butonierki, w której umieściłam śliczny cytryn. Przy okazji rozdziewiczyłam zakuwacz do kamieni, czyli taki specjalny przyrząd pomocny przy zakuwaniu fasetowanych, okrągłych kamieni i cyrkonii. Zapewne w swoim czasie pojawi się on w WARSZTACIE JUBILERA. Listki zyskały delikatną fakturę i podziałki, teraz musiałam dopasować je do kształtu buteleczki i wykonać mini oprawę na szmaragd oraz łapki do zawieszenia butonierki na łańcuszku.


Delikatność w rękach czasem się przydaje, szczególnie przy zakuwaniu drobnych kamyków na półokrągłych powierzchniach. Oprawę do szmaragdu zrobiłam z naprawdę cienkiego srebra, ponieważ nie mogłam włożyć zbyt dużo siły w jej zaginanie, mogłoby to skończyć się wygięciem ażurów na rewersie wisiora, a wtedy byłby dramat! Już kiedyś pisałam, że nie mogę obejść się bez oksydy, zatem i tym razem całość wylądowała w przyciemniającym roztworze (jeszcze przed umieszczeniem kamieni), trochę przetarć wełną stalową, na koniec wiekopomna przymiarka nakrętki... uff, nie ma luzów, nic się nie chybocze, mogę iść robić zdjęcia :D


Gotowy naszyjnik umieściłam w szkatułce, prezencie przygotowanym dla Idy, kiedy już podrośnie. Mam nadzieję, że będzie ona początkiem zbierania pamiątkowych drobiazgów, natomiast sam wisior zaszczepi w Idzie zamiłowanie do ręcznie tworzonej biżuterii, tak jak chciała jej babcia :) A taka oto paczuszka poleciała w świat :)


EMERALD SECRET 





Trzymajcie się ciepło!


SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

**********************************************************

A Ty co byś z tego zrobiła? Czyli kilka biżuteryjnych inspiracji :)

$
0
0
Mówi się, że ludzkie umysły myślą podobnie, z drugiej strony jakże odmienne potrafią być nasze skojarzenia albo pomysły. Idąc tym tropem chciałabym poruszyć Twoje szare komórki do działania! 
Właśnie biorę udział w akcji ROYALOVE, o której więcej pisałam o TUTAJ. W korespondencyjnym skrócie: jeśli masz ochotę na zakupy w Royal Stone, to w koszyku wpisz kod: SZTUK12, a otrzymasz 12% rabatu na zakupy :) Cała zabawa trwa do końca września, a kod jest wielokrotnego użytku. Co, to ma wspólnego z aktywacją zwojów mózgowych? A no w tym poście zebrałam moje prace wykonane z użyciem materiałów z Royal Stone i zaprosiłam także innych twórców :D Chętnie zobaczę i opublikuję również Twoje twory, w których użyłaś kamieni lub półfabrykatów z tego sklepu! 


JEDEN KAMIEŃ - 1000 POMYSŁÓW!!!


Czyż nie jest tak, że każda z nas widząc szklaną łezkę, kolorowy sznurek, czy cudnej urody kamień, stworzyłaby z niego zupełnie coś innego? To niesamowite, jak człowiek potrafi być kreatywny :) 
Na powyższym zdjęciu widnieją łezki z muszli paua, jedno takie maleństwo dołączyłam do kolczyków z nausznicą, ale to nie wszystko. Oprócz niej, także druzy agatów i szklane, fasetowane łezki pochodzą z Royal Stone... W tym samym czasie powstał naszyjnik "Przebiśnieg", w którym również pojawia się srebrzysty agat, a kompozycje uzupełniają granatowe jadeity i kryształowa kropla o matowej powierzchni. To był mój pierwszy tak duży naszyjnik, jeśli masz ochotę podejrzeć etapy jego powstawania (a trochę się przy nim narobiłam), to klikaj TUTAJ

Jadeitowe i szklana kropla + druza agatu.

Założę się, że wśród moich czytelniczek także znajdzie się istota, która wykorzystała owe krople do swoich projektów. Zatem ślij śmiało swoje prace na mojego maila: studio@sztukkilka.pl, oczywiście wszelkie twory wykorzystujące inne royalowe materiały również są mile widziane. A teraz koniec gadania, bo tym razem to ma być wpis do patrzenia, a nie czytania :P

Bawełniane sznurki - Masajka, zna nie jedna z nas, u mnie wplątały się także krople pirytu :)


Ten sznur pereł długo czekał na swoją kolej, ale myślę że dobrze mu w "Podwodnym świecie"

Na wklejane perełki może być wiele pomysłów, mi przypasowały szczególnie do kolczyków, ale nie tylko...

Perły we włosach? czemu by nie :D

Zaperełkowałam trochę :) 

No dobrze, dosyć tej mojej twórczości, nadszedł czas na gości :D

........................................................................................................................................






........................................................................................................................................






........................................................................................................................................



........................................................................................................................................



CHCESZ BYĆ U MNIE GOŚCIEM? 
to działaj wedle poniższych instrukcji, a ja dodam Twoje prace do tego wpisu.

P.S. przez najbliższe kilka dni będę na wyjeździe bez dostępu do Internetu, więc na wszystkie wiadomości odpowiem po weekendzie :)


Trzymajcie się ciepło!



SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

**********************************************************


Lutownica nie tylko do lutowania...

$
0
0
W ferworze prania, prasowania i pakowania, zasypana tysiącem list z zadaniami do zrobienia, znalazłam chwilkę na napisanie tego wpisu, choć słowo "chwilka" będzie zapewne nieadekwatne, gdy podliczę wszystkie minutki :)  Nie bawmy się jednak w tego typu szczegóły, tylko przejdźmy do rzeczy. Skąd u mnie ten harmider? A no właśnie za momencik wyruszę w moją WIELKĄ AZJATYCKĄ PRZYGODĘ!!!, która potrwa niespełna trzy tygodnie, a w ich trakcie cztery razy polecę samolotem, mam nadzieję przejechać się jedną z najszybszych na świecie kolei -  Shinkansen (max. prędkość - 405 km/h); zwiedzić tysiące świątyń i najeść się ryżu do syta! Ach...! Jednak nie chwalmy dnia przed zachodem słońca i pomówmy o tytułowej lutownicy, która wcale nie musi służyć wedle jej pierwotnego przeznaczenia...



A JUŻ MYŚLAŁAM, ŻE ROZSTAŁYŚMY SIĘ NA ZAWSZE...


Lutownica, a w zasadzie stacja lutownicza przez jakiś czas była moim nieodzownym towarzyszem pracy nad biżuterią. Ponad dwa lata dzielnie topiła cynę, zamieniała ją w kuleczki i okrywała miedź srebrzystą powłoką.. Aż wreszcie nadszedł dzień rozstania, zapadła decyzja - Biorę się za pracę w srebrze! Nie było już odwrotu, witrażowe szpargały pochowałam na półkach, prym zaczął wieść palnik, topnik zastąpiłam lutówką, a miedź srebrną blachą. Okazjonalnie zdarzyło mi się chwycić za lutownicę, choć głównie w celu stworzenia witrażowych kloszów do lamp :)

Tak trwała sobie nasza rozłąka, stacja się kurzyła a mi jej było trochę żal, aż dnia pewnego zastukał do mej głowy pomysł.... Pracownię i szkicowniki już dawno opanowały zwierzęce stwory, które przenoszę na fale srebrzystej blachy. Jednak trapił mnie pewien niedosyt twórczy, a gdyby tak zrobić biżuterię z wyraźniejszym rysunkiem, wykorzystać to cieniowanie i lekkość linii? I tu z pomocą przybyła wysłużona lutownica i grot, który wcześniej do niczego nie był mi pomocny, a teraz wiedzie prym wśród swych stalowych braci. W ten o to sposób zaczęła się moja przygoda z pirografią :)


TRUDNA SZTUKA PIROGRAFII 

W wypalaniu, jak w życiu niczego już nie cofniemy, jeden niepewny ruch, źle postawiona kreska i po sprawie. Ołóweczek możemy wytrzeć, a wypaloną linię.. hmmm... co najwyżej spróbować zatuszować, ale to nie najlepsza metoda. Po zbyt wielu dotknięciach gorącym grotem skóra się wypala, robi się szorstka i przestaje zmieniać barwę. Zatem trzeba mieć pewną rękę i w moim wypadku gotowy szkic, który w ogólnym zarysie odbijam na skórze, potem zaczyna się zabawa w cieniowanie i detale.




W zasadzie wypalony rysunek powstaje całkiem szybko... a wszystko dzięki dokładnemu projektowi, który przed wykonaniem w skórze zazwyczaj muszę pomniejszyć o jakieś 20%. Inaczej moje zwierzaki byłyby ogromnych rozmiarów, choć do małych i tak nie należą o czym przekonacie się przy końcowych zdjęciach :D No to teraz czas na srebrną ramkę, myślę że do szczęścia nic więcej im nie potrzeba... oprócz ochrony...


Mogłabym pozostawić skórę w surowym stanie i pozwolić jej starzeć się wraz z właścicielem, jednak skusiłam się na nadanie jej barwy karmelowej. Do tego dorzuciłam odrobinę ciemniejszego preparatu postarzającego, który wtarłam w zagłębienia linii, by podkreślić rysunek zwierzaków. Jeszcze trochę przetarć i delikatnie połyskujący lakier i już moje dzikie zwierzęta były gotowe do oprawy (oczywiście po wcześniejszym wyschnięciu... kilkukrotnym wyschnięciu, po każdym etapie pracy :)


A teraz dzikie zwierzaki zaprezentują się w całej okazałości. Przedstawiam Rysia (vel Ryszarda), sówkę Płomykówkę i Wilka. Kto wie, może uda mi się stworzyć całą serię pod szyldem:

 ZEW NATURY






Na mnie już czas, muszę wracać do pakowania i ogarniania rzeczywistości :) Przede mną jeszcze kilka zadań do zrealizowania, choć lista na szczęście powoli się kurczy. Trzymajcie kciuki za moje wojaże, bo trochę się dygam przed tymi wyzwaniami! I do zobaczenia za około miesiąc, na pewno podzielę się z Wami moimi odczuciami i zdjęciami :D A najświeższe informacje znajdziecie na moim facebooku - FANPAGE

A tymczasem wpiszcie w komentarzu jakie zwierzaki chętnie byście zobaczyli w ramach serii ZEW NATURY? 

Trzymajcie się ciepło!

SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

**********************************************************

Biblioteka Kamieni odc. 15 - Miłość, Szmaragd i Krokodyl :)

$
0
0
Jak to się człowiekowi potrafi w głowie poprzewracać nawet w krótkim czasie :) Jeszcze niedawno, bo w ostatnim odcinku Biblioteki Kamieni, gdzie pisałam o DIAMENTACH, stwierdziłam, że fasetowane kamyki to nie moja bajka... a teraz coraz bardziej się do nich przekonuję, ba! one uzależniają! I co tu dużo mówić...ślinię się na ich widok!!! Co prawda mój portfel mniej się cieszy, powiedziałabym że wręcz się krzywi, gdy tylko pomyślę o tych błyszczących cudach :P


MIŁOŚĆ, SZMARAGD I KROKODYL
Nie wiem, czy też tak macie, ale wśród polskich słówek mam kilka ulubionych... w zasadzie z niewiadomych mi przyczyn. Właśnie jednym z nich jest wyraz - szmaragd, jakoś tak dobrze mi się kojarzy :) innym np. jest - rozkosz, może to ze względu na to nasze słowiańskie szeleszczenie (to słówko również uwielbiam) i fakt, że za wczesnego młodu nie umiałam wymawiać zlepków "cz" i "sz", no i jeszcze "r". Cudownie musiało brzmieć, gdy się przedstawiałam: Malta Lenata Nolenbelg :D


Same szmaragdy przywodzą mi na myśl przygodę, dalekie kraje i kosztowności (to chyba wszystko przez tytułowy film, namiętnie oglądany w dzieciństwie) oraz efekt "rybiego oka". Kto wie, czymże jest ten efekt? 

W trakcie zajęć z gemmologi, na które uczęszczałam w ramach kursu złotniczego, jedna z uczestniczek przyniosła swój egzemplarz tego kamienia, przywieziony wprost z Indii (jeśli dobrze pamiętam, to zakupiła go za 200 $!). Nasz wykładowca spojrzał na okaz swym wprawnym okiem i wydał wyrok - "rybie oko"... hmmm... czyli, że co?Ów kamień miał kształt owalny, a gdy spojrzało się na niego od góry, to mogliśmy zaobserwować ciemniejszą obwódkę dookoła górnej fasetki. Właśnie to zjawisko określamy tym terminem, sam kamień wcale nie ma innego koloru na brzegach. Sposób jego oszlifowania sprawia, że światło nieodpowiednio się rozkłada i zyskujemy wrażenie dwubarwności. 

Zasadniczo uznaje się to za element obniżający wartość kamienia, gdyż szlif nie jest do końca prawidłowy, nie uwalnia światła zamkniętego w kamieniu. Co prawda, nie zawsze jest możliwe wykonanie wzorowego szlifowania, gdyż ważna jest także waga i kształt minerału, a osiągnięcie idealnych faset mogłoby spowodować dużą utratę masy klejnotu :)


ZIELONY KLEJNOT

Czas na odrobinę historii zmieszanej z wiedzą naukową i starożytnymi wierzeniami :)

  • Nazwa pochodzi od starogreckiego „smaragdos”, co oznacza – zielony klejnot.
  • Szmaragd pochodzi z rodziny beryli, jest jego najcenniejszą odmianą o niesamowitej, zielonej barwie, którą nadaje mu zawartość chromu, ale nie każdy zielony beryl to szmaragd.
  • Szmaragdy najczęściej zyskują szlif schodkowy, który stosowano do nich tak często, że zaczęto określać go mianem szlifu szmaragdowego (prostokąt o ściętych narożnikach).
  • Szmaragdy należą do kruchych kamieni, są trudne w obróbce i bardzo często poprawia się ich wygląd chociażby przez olejowanie i wypełnianie szczelin żywicami, dlatego  z tymi klejnotami należy obchodzić się delikatnie i unikać wszelkich detergentów.
  • W starożytności wydobywano je w Górnym Egipcie (już 3000 lat p.n.e. w „Kopalni Kleopatry”), często znajdowano je w egipskich grobowcach, a także na terenie Pompei i Herkulanum. Kopalnia Kleopatry została zapomniana w XVIII w., dopiero w latach 70’ poprzedniego stulecia natrafiono na nią ponownie, obecnie wykorzystuje się ją jedynie w celach naukowych.
  • O kamieniu tym wspominają święte księgi hinduizmu – Wedy, w Indiach są cennym amuletem.

Oto i moja pierwsza próba okiełznania szmaragdu :) - więcej zdjęć sekretnika znajdziecie pod linkiem - SZMARAGDOWY SEKRET

  • Niegdyś wierzono, że szmaragdy dobrze wpływają na wzrok, i że przez te kamienie lepiej widać. Podobno wykorzystywał ten fakt cesarz Neron, który oglądał walki gladiatorów przez szmaragdową soczewkę, tak przynajmniej twierdził Pliniusz Starszy.
  • W kulturze chrześcijańskiej szmaragdy nazywa się kamieniami św. Jana Apostoła, a jego imiennicy nie mają problemów materialnych :P (jest tu jakiś Jan?) 
  • Najcenniejsze okazy pochodzą z Kolumbii, plemiona Azteków i Inków czciły ten minerał i dekorowały nim biżuterię. XVI - wieczne inkaskie kopalnie zostały najechane przez konkwistadorów, a szmaragdy zrabowano, podobno wiele z nich spoczywa na dnie Oceanu Atlantyckiego we wrakach statków…
  • Niegdyś szmaragdy wydobywana na terenie dzisiejszej Austrii, obecnie pochodzą głównie z cieplejszych kontynentów, ich kopalnie znajdują się m.in. w RPA, Zimbabwe, Indiach, Brazylii, Australii..
  • W Polsce również występują szmaragdy, ale nie mają one znaczenia jubilerskiego.
  • Najpiękniejsze okazy szmaragdów swą ceną przebijają nawet brylanty.
CIEKAWOSTKA: W średniowieczu uważano je za kamienie diabelskie, przynoszące nieszczęście, czasem służyły także do wróżb. Obecnie zanikły wszystkie negatywne wierzenia, pozostały jedynie te dobre. Zieleń szmaragdów symbolizuje naturę, gwarantuje dobry nastrój i chroni przed zdradą. Starożytni Rzymianie wiązali ich kolor z miłością i przypisywali go bogini Wenus.

BIBLIOGRAFIA: 
oOldershaw Cally, Ilustrowany Atlas Klejnotów i Kamieni Szlachetnych, Warszawa 2008.
oDzikowska Elżbieta, Biżuteria Świata, Pelplin, 2014.
oMiller Judith, Biżuteria. Historia, projektanci, kolekcje, Warszawa 2010.
oHochleitner Rupert, Minerały, kamienie szlachetne, skały, Warszawa 2009. 

A TERAZ KOCHANI PATRZCIE I PŁACZCIE, TO DOPIERO SZMARAGDOWE CUDO!!!

Komplet biżuterii wykonanej w Paryżu około 1780 r. obecnie prezentowany w Schmuckmuseum w Pforzheim. Materiały: złoto, szmaragdy, perły, srebro, diamenty.

Kolejna kamienna przygoda już za nami. W ostatnim czasie nabyłam nową książkę o kamieniach, tym razem o ich chrześcijańskiej symbolice, kiedyś chodziłam na wykłady o tej tematyce, ale pamięć już nie ta :) Z tej okazji mam do Was pytanko:

O jakich kamieniach chętnie byście jeszcze poczytali?

Trzymajcie się ciepło!

SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

**********************************************************

Jak tu się po tym wszystkim pozbierać...?

$
0
0
Mętlik mąci i plącze, myśli bałagani, do konsensusu żadnego dojść nie pozwala... Tak mniej, więcej przedstawia się stan mojego umysłu, po kilku tygodniach nieobecności. Wiele bodźców działało na me neurony, że teraz nie mogą się uspokoić i wrócić do codzienności. Zaczęło się niewinnie od wypadu za zachodnią granicę, do pełnego sztuki Berlina i zaraz potem machina ruszyła. Zachciało mi się dalekich podróży, nocnego wstawania, oczekiwania na samoloty i dłużące się rejsy w przestworzach... podkrążone oczy, splątane włosy i palące słońce, ale i tak było warto! :) 

Jednak daleki świat nie jest tematem moich dzisiejszych rozmyślań, cały ten wpis poświęcam kilku wspaniałym dniom, które spędziłam na IV ZJEŹDZIE ARTYSTÓW W WOZIWODZIE. Wszystkie te wspominki dedykuję Kasi Gryndzie ze Skarbów Natury, która jest sercem całego przedsięwzięcia i dzięki niej powstała tak niesamowita inicjatywa, zbierająca artystki z całej Polski! 

Kasiu! dziękuję z całego serducha, za to że mnie zaprosiłaś, że masz takiego pozytywnego powera, że dzięki Tobie mogłam poznać tyle wspaniałych dziewczyn! :*


MAGIA BORÓW TUCHOLSKICH

Niby były to tylko trzy dni, ale opowiadać mogłabym godzinami, coś czuję że dziś włączy mi się słowotok. Liczę, że mi wybaczycie, a jeśli nie to chociaż zerknijcie na zdjęcia lub drugą część postu, bo tam umieszczę kilka słów o sponsorach, którzy uatrakcyjnili nasz pobyt wśród borów i mgieł.

Zacznijmy jednak od natury, opłacało się zerwać wczesnym rankiem i zmrozić sobie paluszki, aby zobaczyć piękno miejsc zwykłych. Jakże często mijamy na swej drodze łąki, polne dróżki i leśne zakręty w ogóle nie poświęcając im uwagi? Jednak, gdy wszystko spowije mleczny puch nadchodzi moment, by się zatrzymać i pokontemplować, nawet jeśli przy okazji marznie nam tyłek, jeszcze nie przyzwyczajony do niskich temperatur.



BIŻUTERIA NIE JEDNO MA OBLICZE

Wiecie co się dzieje, gdy w jednym miejscu zbierzecie ponad 40 bab? Skoro, kobiety, to "jędze, zmory i hetery", jak mówi pewna harcerska zaśpiewka, to dla równowagi musi wyjść z tego coś dobrego, a na pewno pięknego. I tak cieszyłam oczy bajecznie kolorowymi dziełami szytymi z sutaszu lub koralików, cudami z metalu wyplatanymi techniką wire-wrapping'u, pomacałam fakturę wytrawianej miedzi i zapatrzyłam się na papiery do scrapbookingu, a wszystko to w otoczeniu graficznych aniołów..



To niebieskie cudo od GRAFIJI już niedługo zawiśnie na mojej ścianie :)


Spośród tych wszystkich skarbów udało mi się zdobyć kilka egzemplarzy, które wzbogacą mój zbiór biżuterii innych twórców. I tak od lewej możecie podziwiać: 
  1. Bransoletkę autorstwa DJENKI wyplecioną na krośnie, bajecznie kolorową i wygodną!!! Wszelakiego rodzaju bransolety zawsze mnie drażniły, a te od Djenki mogę nosić non stop :)
  2. Widzicie te kolczyki opalizujące w odcieniach fioletu i błękitów, jej autorką jest JUBIKO a wiecie co jest w nich najlepsze? Ważą tyle co nic, bo w całości są z tytanu, metalu który jest antyalergiczny, niebiańsko lekki i można go trwale barwić na przepiękne kolory. Wreszcie mogę nosić długie kolczyki bez bólu uszu!
  3. Na trzeciej fotografii w odcieniach morskości mienią się kolczyki od MOSCA, wykonane specjalnie dla mnie, uwielbiam tą kolorystykę i miękkość sutaszu, a akwamarynowa kropla dodaje im uroku i delikatnie kołysze się przy noszeniu.


SWOJE MIEJSCE NA WSZYSTKO I WSZYSTKO NA SWOIM MIEJSCU, CZAS NA PODBUDOWANIE WIEDZY I UMIEJĘTNOŚCI


W twórczym świadku dość często trafiam na przekonanie, że nikt z nikim nie chce się dzielić wiedzą, często też otrzymuje od Was odzew, że mój blog jest jednym z niewielu, gdzie możecie się czegoś nauczyć. Co prawda spotkałam się także z przekonaniem, że "zabijam zawód" dzieląc się z Wami doświadczeniami z zakresu złotnictwa... 

Teraz wyobraźcie sobie miejsce, gdzie wśród rozmów i szmerów, postukiwania narzędzi i głośnych śmiechów możecie bez stresu zapytać drugą osobę o jej sposób pracy i o zgrozo! otrzymać szczerą odpowiedź! Brzmi nierealnie?, ale jest jak najbardziej prawdziwe. Tak właśnie jest w Woziwodzie, dzielimy się ze sobą swoją drogą twórczą, rozmawiamy, sprzeczamy się i uczymy od siebie wzajemnie. Jednocześnie zachowując niemówioną zasadę niekopiowania tych samych rozwiązań, a wykorzystywania ich na swój własny sposób. Piękne, prawda? :)


Właśnie w ramach dzielenia się tym, co już wiemy w trakcie zjazdu mogłam uczestniczyć w wielu warsztatach prowadzonych przez uczestniczki. Sama również byłam prelegentką, choć tym razem paplałam, a nie działałam manualnie :D 

Za to wzbogaciłam swoje szare komórki o:
  • podstawy podstaw w scrapbookingu, którego cierpliwie uczyła nas Joanna(Zielona Mi), a świetne papiery dostarczyła GALERIA PAPIERU. W szale tworzenia wyglądałyśmy, jak grupa przedszkolaków, która dorwała się do cukierków ;P 


  • Sylwia (Galeria Es) wraz ze wsparciem Korneli (Art Sus) i Djenki pokazały nam cóż można wykonać z glinek Art Clay podarowanych na tą okazję przez firmę PLANETART, a potem same mogłyśmy spróbować sił w lepieniu w glinkach brązu (GOLDIE BRONZE) dzięki uprzejmości Waldo Iłowieckiego. Tym razem byłyśmy jak dzieci, które pierwszy raz dostały do łapek plastelinę! W tym miejscu wielkie podziękowania należą się Sylwii, która na swoje warsztaty wzięła chyba całą pracownię i poświęciła nam mnóstwo czasu!!! <3 


  • Jak wiadomo metale to moje drugie imię, więc nie mogłam ominąć lekcji z wytrawiania miedzi prowadzonych przez Anię (Klejnotki), coś czuję że niedługo uzbieram wszystkie niezbędne elementy tej układanki i dołączę wytrawiane elementy do swojej twórczości!
  • Oczywiście nie tylko pracą człowiek żyje, więc na koniec dnia jak ulał pasowało tworzenie kremów dopasowanych do naszych potrzeb, Ania (Mroczek) wytłumaczyła Nam co i jak połączyć by nasze cery czuły się dobrze, a NATURALNE PIĘKNO postarało się, aby nie zabrakło nam niezbędnych materiałów.


Czy to już wszystko? Oczywiście, że nie! Niestety jeszcze nie opanowałam umiejętności bycia w kilku miejscach na raz i tak tuż obok mnie toczyło się: 
  • wyplatanie wire-wrapping'owych cudów u Kornelii (Sunflower); 
  • nauka lutowania u Izy (Mgypsy); 
  • cięcie miedzi piłką u Magdy (Mikorska), tak by to ona nas słuchała (piłka, nie Magda); 
  • Kasia (Unikato) opowiadała Nam jak istotny jest kolor w identyfikacji wizualnej naszych firm;
  • a Magda (Patma) zdradzała co też kryją w sobie domeny, hostingi i inne brzydkie słowa; 
  • nie mogę jeszcze zapomnieć o Agnieszcze (Rododendron), która z anielską cierpliwością zaznajamiała nas z sutaszowymi sznurkami... 
  • a Justyna (Krupkowska) sypała emaliowymi kolorami na lewo i prawo
  • późnym wieczorem Gosia (Sowa) mówiła co nieco o kliencie idealnym
A teraz pytanie brzmi, czy o kimś zapomniałam... hmmm... czy ja Wam już mówiłam, że na ów zjazd pojechałam po 30 godzinnej podróży!!!, w trakcie której nie zmrużyłam oka? Niech to będzie moje usprawiedliwienie!



SPONSORING 

Wielu z naszych atrakcji nie byłoby, gdyby nie firmy, które postanowiły wesprzeć naszą inicjatywę. Choć w zasadzie to zdanie powinno brzmieć: wielu z naszych atrakcji nie byłoby, gdyby nie Kasia. To dzięki niej każda z nas mogła wrócić do domu z upominkiem, a prelegentki zostały dodatkowo nagrodzone. W końcu zawartość paczuszek nie zebrała się sama, ale dzięki gigantycznej pracy tej żywiołowej blondynki mogę przedstawić Wam wszystkie firmy i osoby, które zaraziła swoją pasją! Wcześniej wymieniłam już sponsorów materiałów twórczych, a teraz czas na przyjemności z innych dziedzin.


Prawdziwy artysta bywa człowiekiem renesansu, lubi sobie poczytać o nieznanych technikach, czasem coś upichci, a w ramach odstresowania pokoloruje co nie co między kreskami. W tych sferach działania wsparli nas:


Tam, gdzie jest dużo kobiet muszą pojawić się także kosmetyki :) a że my kochamy błyskotki i mamy tysiąc pomysłów na godzinę, to i te nasze potrzeby zostały zaspokojone:
  • Zestawy kosmetyków ekologicznych z serii Vianek i Biolaven zafundowała nam firma SYLVECO.
  • Kasia ze SKARBY NATURY wprost w Bali przywiozła nam urokliwe srebrne kolczyki z perłami.
  • Od teraz wszystkie pomysły możemy zapisywać w Memo Book od studia graficznego UNIKATO.


W takim razie w uszach mamy już kolczyki, dłonie wysmarowane kremem, kolorujemy zabawne zwierzaki, zerkając ukradkiem do książki kucharskiej, do pełni szczęścia przydałby się jakiś aromat w tle...
  • Z pomocą przyszło KOKONHOME z orientalnymi świeczkami, a wieść niesie, że do niektórych łapek trafiła także marokańska ceramika.
  • Wiecie, jak łatwo pogubić się w imionach w takim tłumie kobiet... Kasia, Basia, Stasia... ale nie ma tego złego, z pomocą przyszło nam GRYNDA CENTER, które wykonało przypinki z imieniem każdej uczestniczki.
  • A tylko moja najmojsza jest ta oto wielka torba od MANA MANA, czy uwierzycie, że na powyższym zdjęciu znajduje się w niej poduszka! Spokojnie weszłaby i druga :D


A cóż to za puste słoiki? Któż zjadł moje ogórki w zalewie musztardowej!!! Ja się grzecznie pytam! No i ajwar otworzył? A to przecież smakowitości od Kasi, która ceni nie tylko Skarby Natury, co skamieniały setki lat temu, ale i świeże dary przyrody, z których robi własne przetwory, jak widać po powyższym obrazku smakują wyśmienicie! :)

Czy to już koniec, czy aby nam tam za dobrze nie było? Oczywiście odpowiedź brzmi nie! :D Niespodzianek było wiele, ale nie wszystkie trafiły do mnie, niektóre ukryły się w paczuszkach innych twórczyń, ale dla porządku i sprawiedliwości poniżej wymieniam inne firmy, którym również bardzo dziękujemy za prezenty!!!

  • Butik Imagine - Daga podarowała nam dwie koszulki z autorską grafiką.
  • Ceramika Zielony Słoń - kafle ceramiczne
  • Hania Kosecka - udostępniła domek na Miałach dziewczynom, które wcześniej dotarły na zjazd.
  • Miody Wileńskie - kilka słoików słodkiego nektaru trafiło do prelegentek.
  • Zuzia Górska - przekazała skórzaną kopertówkę.
  • Resibo - zestawami kosmetyków od nich mogą cieszyć się niektóre dziewczyny.
  • Solo Kolektyw - oczarował nas ceramicznymi paterami.
  • Dekornia - i kolejne zachwyty nad ceramicznymi paterami.
  • Pyka - podarowała dwa ręcznie malowane kubaski.
  • Właśnie dzisiaj - zadbało o dobrą organizację pracy przekazując organizery.
  • Czary z drewna - i jej czarujące zestawy śniadaniowe.
  • Mięta - i już jedna z nas przechadza się z fioletową nerką u boku.
Na zakończenie jeszcze trochę logotypów, żeby Wam w pamięć zapadły te wspaniałe firmy.

I jak poczuliście ten klimat, aurę tworzenia, przyjaźni i rozmów do późnej nocy... lub rana? Mam nadzieję, że choć troszkę opętała Was mgiełka Borów Tucholskich... a wszystko to, co działo się po godzinach, między warsztatami i słowami niech pozostanie naszą słodką tajemnicą... 


Trzymajcie się ciepło!

SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

**********************************************************

Wspomnienie orientu skryte w locie żurawia...

$
0
0
Minęło już kilka tygodni od mojego powrotu z kraju kwitnącej wiśni, a tu cisza i pustka, nie ma ani słówka o podróżach, smakach i reliktach dawnych tradycji. Może przed pisaniem powstrzymuje mnie ogromna ilość zdjęć, które musiałabym przewertować albo niezliczona ilość wątków, które chciałabym poruszyć. W takim razie niechaj patyna czasu otuli moje wspomnienia i wtedy z nutką nostalgii wrócę do nich i podzielę się refleksjami na blogu, lecz czy na tym?...
O wiele łatwiej było mi przełożyć fascynację japońską kulturą w działania manualne niż pisarskie. Do tego dołożyła się motywacja ze strony Royal Stone, czyli konkurs okładkowy, w którym mogły wziąć udział tylko osoby nagrodzone w poprzednich miesiącach trwania zabawy.


SEKRETY ORIENTU

Szybujące żurawie, czerwieniejące drzewa, ostatnie pąki kwiatów o intensywnie różowym odcieniu… Między innymi takie wspomnienia przywiozłam z podróży po Japonii, bogatej w znaczenia i artefakty minionych wieków. Wśród moich pamiątek znalazły się fragmenty tkanin, które pozostały po wykonaniu kimon. Oto i jedna z nich, po przez filtry mojej wyobraźni zawędrowała do naszyjnika „Sekrety Orientu”. Przyznam, że to nie jedyne skrawki, jakie ze sobą przywiozłam i choć róż nie jest moją barwą, to urzekł mnie bezsprzecznie.  


Jeszcze przed wyjazdem dostałam informację, że na miejscu można zakupić fragmenty tkanin, nieraz podszytych historią tradycyjnego rzemiosła. Zatem leciałam tam z myślą, że muszę zdobyć trochę tych piękności w celach artystycznych, urokliwe materiały połączone ze srebrem, czyli nowe wyzwanie dla mnie! A, że będę musiała chwycić za igłę z nitką... no cóż, czasem trzeba pocierpieć :)


Z tańców igły z nitką wyszły mięciutkie krążki do oprawy, takie jakby guziczki. Za centralny motyw obrałam wizerunek lecącego żurawia (a może czapli), co prawda częściej zdarzało mi się widzieć te ptaki w wersji kontemplacyjnej, stojące nad jeziorem.

Kyoto, Pałac Cesarski 

W dużej formie zamknęłam delikatne gałązki wyrysowane na tkaninie i przestrzenne kwiaty z metalu, całość otuliłam ażurami i zawijasami z przyciemnianego srebra oraz sznurami koralu. Ktoś mógłby powiedzieć, że inspiracji japońskimi ozdobami tu niewiele? Bo to wcale nie ma być naszyjnik w tym stylu! Zależało mi na ujęciu w jednym przedmiocie fascynacji odległymi krajami, odmienną kolorystyką, bogactwem roślinności, ach i ten przepiękny koral o ceglanym odcieniu, popularny zarówno wokół wód Morza Śródziemnego, jak i w krajach azjatyckich.


Cały dzień zszedł mi na projektowanie, szkicowanie i kombinowanie. Materiały miałam od początku dobrane, zmieniał się tylko układ, proporcje, rozwiązania konstrukcyjne. Jakby tu w pokaźnym kształcie zawrzeć delikatność kwiatów i ażurów, zachować sznury koralu bez efektu obciążenia szyi.?Ostatecznie postawiłam na symbiozę symetrii z asymetrią i równowagę między powierzchniami ażurowymi, płaskimi oraz przestrzennymi kwiatami i zawijasami. 


Wyzwaniem było dla mnie połączenie sznurów kamieni z elementami ze srebra, tak żeby jednocześnie dobrze się układały, były wygodne i co ważne - trwałe. Jakoś do tej pory nie stosowałam takiego układu, zwykle przodowały u mnie łańcuszki, rzemienie i skórzane pasy. W celu połączenia części wykonałam specjalne końcówki do przywiązania sznurów. 
Od dobrych kilku miesięcy chodził za mną ten piękny koral, który ostatecznie... farbował! I to jak diabli! Znacie ten ból, gdy macie w dłoniach przepiękny naszyjnik, a potem na szyi pomarańczową wstęgę? Cóż było zrobić, gotowy naszyjnik poszedł do rozbiórki, musiałam wyszukać nowe kamienie (na szczęście wśród nowości w Royal Stone znalazły się moje wymarzone "cegiełki"). Tym razem przed połączeniem elementów zrobiłam próbę i cały dzień nosiłam na szyi związane sznury...śladów brak... ufff mogłam odetchnąć z ulgą :D


Pokusiłam się także o wykorzystanie techniki wire - wrappingu do połączenia ażurowego elementu z główną zawieszką. A ile się nagimnastykowałam przy samym projektowaniu tego detalu, wiem tylko ja! Inspiracją stał się kolejny fragment japońskiej tkaniny z przedstawieniem morskich fal, których linie kłębią się jedna w drugą. Moją wersję trochę bardziej zgeometryzowałam i zwielokrotniłam motyw koła, geometria nigdy nie była moją mocną stroną, stąd męczarnie przy wyrysowywaniu tych ażurów :)


Całość złożona, zważona i obfocona :) Mam nadzieję, że spodoba się Wam efekt końcowy, szczególnie dlatego, że w trakcie tworzenia przyświecała mi myśl przewodnia konkursu - wykonanie czegoś, co w pełni wyraża mnie samą:
Moja biżuteryjna osobowość nie raz przeżywała rozdwojenie jaźni, raz chciała iść w jedną stronę, innym razem zupełnie zmieniała twórcze przekonania. Z tego wszystkiego powstała kompilacja artystyczno – wspomnieniowa. Naszyjnik „Secrets of the orient” jest połączeniem mojego ukochanego jubilerstwa, ażurowych form i przestrzennych kwiatów z ceglaną czerwienią koralowych sznurów i przepiękną tkaniną, którą przywiozłam z podróży po Japonii. Nie jest to zwykły materiał, a fragmenty tkaniny, której użyto do szycia kimona. Lecące żurawie, kwiaty wiśni i wiele odcieni różu zamknięte w oksydowanym srebrze i ubóstwianej przeze mnie dużej formie :) 





Poczuliście powiew letniego powietrza?... to dołóżcie do tego jeszcze 92% wilgotności i świdrujące brzęczenie cykad :) A tymczasem trzymajcie się ciepło i dajcie znać, jak podobają się Wam takie tkaninowo - srebrne eksperymenty?

Trzymajcie się ciepło!

SKLEP WWW: www.sztukkilka.pl
FACEBOOK BIŻUTERIA: Sztuk Kilka Art Jewelry

**********************************************************

Czas pożegnań...

$
0
0
Coś się kończy i coś zaczyna, jak to w życiu. 
W listopadzie zeszłego roku postanowiłam na poważnie zająć się tym blogiem, odświeżyć jego wygląd i co najważniejsze zrewolucjonizować treści. Myślę, że cel został osiągnięty :) Wiele się nauczyłam i mam nadzieję, że Wy również. Czas jednak iść dalej, rozwijać się, przeżywać swoje wewnętrzne rewolucje i ewolucje, dlatego będzie to mój ostatni wpis tutaj, zamykam blog!


!!!!????!!!?!?!?!??!??!!! ALE, ŻE JAK TO?

Jeśli postanowiliście dowiedzieć się dlaczego i o co tak w zasadzie chodzi, to jest mi z tego powodu bardzo miło, znaczy że troszkę polubiliście to miejsce :) Jeśli jeszcze kołacze się po Waszych głowach myśl, że wszystkie te przydatne informacje znikną z wirtualnego padołu i nie będzie gdzie podejrzeć złotniczego warsztatu, podróżować po świecie śladami rzemiosła, czy poduczyć się fotografii produktowej, to tym bardziej następny akapit jest dla Was :)

O RETY! KONKRETY

Lubicie, gdy coś Was ogranicza? Czy słyszę teraz chóralne NIE!!!? Właśnie tak zaczął działać na mnie ten blog, oczywiście praca nad nim pozwoliła mi rozwinąć warsztat pisarski i fotograficzny. Przygotowując dla Was wpisy pełne wiedzy utrwalałam ją w mojej głowie, a także wyszukiwałam nowości, o których sama wcześniej nie miałam pojęcia! 
I tu ta droga się skończyła, bo zaczęłam odczuwać dyskomfort związany z tym miejscem, że coś bym chciała inaczej i gdzie indziej, a tu same przeciwności. Szablon nie działa tak, jak bym chciała i w zasadzie, choć mentalnie "to moje miejsce", to praktycznie rzecz biorąc nie należy do mnie, tylko do bloggera. A gdyby się coś działo, to mogą mi na amen zamknąć blog i cała praca poszłaby sobie w eter. No właśnie, boicie się, że to wszystko diabli wezmą i posty znikną? Spokojna głowa nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...


IDZIE NOWE!

Oczywiście nie musicie martwić się o te treści, gdyż zabieram je ze sobą, zrobię selekcję, wybrane sztuki trochę przeredaguję, uzupełnię o nową wiedzę i znów opublikuję, ale tym razem w moim własnym miejscu!!! A ten blog za jakiś czas zniknie zupełnie.

Z początkiem tego roku postanowiłam przeorganizować, a w zasadzie wywrócić do góry nogami moją stronę internetową i tak od myśli do myśli, od słowa do słowa, od maila do maila zrodził się koncept na miejsce przyjazne zarówno osobom tworzącym, jak i moim klientkom. Znalazła się tam przestrzeń dla NOWEGO BLOGA, bo już nie wyobrażam sobie mojej pracowni bez niego, to takie wirtualne odbicie przestrzeni, w której pracuję na co dzień. 


MASÓWKA TO NIE JA!!

Choć mam całą masę pomysłów (powiedziałabym, że wręcz zeszyt) na nowe wpisy, cykle postów, zdjęcia... no ale najpierw czeka mnie "czarna robota", czyli wcześniej wspomniane przenoszenie postów. Moglibyście spytać, czemu nie zrobię masowej migracji? Ponieważ każdy post chcę przejrzeć i dopieścić, moja wiedza jest bogatsza niż rok temu. 

Ostatnio zajrzałam do pierwszego odcinka BIBLIOTEKI KAMIENI o BURSZTYNIE i Wiecie co pomyślałam? Matko, jak ja mogłam tak maleńko napisać o tym cudnym kamieniu, przecież to nie oddaje jego uroku i bogatej historii!!! W NOWEJ WERSJI znajdziecie o niebo lepsze opracowanie tematu :) Mój rys perfekcjonistki nie pozwala mi tak po prostu zostawić tych wpisów i zrobić kopiuj, wklej. W zasadzie tu kryje się gratka dla Was, bo nawet te stare wpisy wniosą nową, wartościową wiedzę.

Prace w przenoszeniu są w toku, za to wszystkie inne zakładki strony są pełne treści, które tylko czekają, aż do nich zajrzycie!

CZAS NA WAS!!!

Ja tu mogę jeszcze dużo gadać, ale chciałabym abyście to Wy powiedzieli mi: 

Dlaczego tu zaglądaliście?

P.S. 1 Zajrzycie na mój nowy blog?

P.S. 2 ...od teraz możecie już zapisywać się na mój NEWSLETTER dostępny na nowej stronie w stopce i w prawej kolumnie bloga !!! :)



Ściskam Was mocno i mam nadzieję, DO ZOBACZENIA na nowym blogu! :D
(już nie mogę się doczekać Waszych opinii) 

WWW.SZTUKKILKA.PL



Viewing all 189 articles
Browse latest View live