Praca od podstaw jest chyba najbardziej satysfakcjonująca, gdy można stworzyć coś z czegoś neutralnego, bo w tym przypadku nie z niczego. Bazą moich działań był bezosobowy płat miedzianej blachy, mogło z niego powstać wszystko, tym razem padło na kolczyki. W głowie zrodził się pomysł, z blaszki wycięłam trójkąciki i pogoniłam z nimi do lutownicy.
Tu podgrzeję, tam zalutuję i dolutują, a tu zaleję... gorący proces twórczy (dosłownie i w przenośni :), powoli wyłania się cała koncepcja.
Troszkę szlifowania ostrzejszych elementów, barwienie i zalewanie żywicą :D Oto efekt końcowy, leciutkie i efektowne kolczyki:
Triangles
Zapamiętajcie dobrze ten kształt, bo za jakiś czas znów się tu pokaże. Powiedzmy, że jest zapowiedzią pewnych zmian, które cały czas trwają, mutują, buzują, ale niezmiennie, małymi kroczkami dążą do ukazania się światu w pełnej okazałości... ;)
Trzymajcie się ciepło :)