...właśnie skasowało mi wszystko co do tej pory napisałam... nie sprzyja to poprawie mojego nastroju. O czym miało być? A tak kolejne marudzenia.
...neony oświetlają mnie... na sztuczne oświetlenie za wcześnie jest jeszcze piękne słońce i tyle by było jeśli chodzi o pozytywy. Kolejny weekend zmarnowany, czyli siedzę na wielkanocnym jarmarku i moje twory znów nie cieszą się powodzeniem. Staram się pocieszać myślą, że jest mały ruch, ale jednak inni w koło coś tam sprzedają, a ja zero, nul, nic...grrrrr. Nie wiem czy złościć się na siebie, czy tzw. ogół.. najlepiej byłoby nie złościć się wcale, ale gdy jest się bezrobotnym, który od dłuższego czasu ma problem ze znalezieniem pracy, nie jest to łatwe... a gdy zmiesza się to z moim nerwowym charakterkiem i brakiem wiary w swoje możliwości, to wiadomo powstaje mieszanka psychicznie nieciekawa.
Przy okazji może napiszę coś o świadku jarmarkowo - artystycznym, że tak to określę. Człowiek szuka najpierw miejsc, gdzie mógłby się wystawić, wysyła zgłoszenia, czeka aż przejdzie weryfikację... raz się udaje a raz słyszy: hand made'u nie potrzebujemy albo: Pani prace są za mało oryginalne...wszystkie miejsca zajęte... Czasem rzecz jasna odpowiedź jest pozytywna, a pod serdecznym powitaniem widnieje nr konta, na które trzeba przelać pieniądze za stoisko, od S - L. Cena oczywiście zróżnicowana od wydzielonych boksów i zależna od centymetrów, na których wciśniemy nasze stoisko. W takim razie bierzemy sobie S-kę i myślimy w jaki sposób zmieścimy tam stół i jakiś taborecik, żeby nie stać przez kolejne 10 godzin. Kombinacje w ściskaniu i spiętrzaniu towaru, bo to i tamto by się przydało. Oki wszystko mamy, wszystkie wolne chwile zużyte na przygotowania, no to wstajemy rano i jedziemy na wyznaczoną godzinę... A tam wszystkie miejsca zajęte!!! I jak, to tak, o co chodzi! Wystawcy mieli wchodzić od 10:00, jest 15 po, a miejsc już prawie brak. Czas na pogoń przez zapchane korytarze w poszukiwaniu organizatorów...tych rzec jasna też nie ma, znaczy się gdzieś tam są, ale nie wiadomo gdzie. Jakiś wolny kąt został odnaleziony, a sąsiedzi wypytani o co w tym wszystkim chodzi. No tak panie obok były już o 8:20 i już było pełno... czyżby ktoś miał jakieś plecy w towarzystwie, czy tylko ja jestem bez znajomości. A nie, nie część po prostu płaci więcej, za lepsze miejsce, ale i tak są tu równi i równiejsi. Człowiek zmarzł i podpadł na duchu. Psychika coraz gorzej się ma, gdy interesy nie idą, szczególnie gdy jest się twórcą tego co się sprzedaje.
Żeby były złego jasne strony dodam, że nie każde targi/jarmarki/kiermasze itp. takie są, czasem organizatorzy się starają i ludzie dopiszą i coś miłego powiedzą. Stwierdzić jednak muszę, że panuje całkowity przesyt na rynku, zbyt wiele imprez i to ni tylko w grudniu, gdy jest to chociaż częściowo usprawiedliwione. Jarmarki w klubach, marketach, centrach handlowych. W weekendy i w tygodniu, z dnia na dzień, kilka w jednym terminie. No i twórców coraz więcej, bo jakoś sobie w tych czasach trzeba radzić, dorobić do pensji, albo uczynić z tego własny mały biznes, choć coraz bardziej się od tego oddalam i mam więcej wątpliwości, czy to droga dla mnie.
Jak się przebić, którą drogą iść...taniej masówki, którą ludzie kupują, czy indywidualną drogą własnego stylu, indywidualności, na którą trzeba szukać konesera...byle znalazł nas zanim zeżre nas cała reszta.